środa, 19 listopada 2014

Od Sandry, Quest-Burza za granicą

" Co za draństwo! Jak mogli. Muszę pędzić do Marsylii. Media to głupią aferę zrobią jak mnie tam nie będzie. Ale wojna? Dlaczego wyskakiwać z wojną, to musi być bardzo ważne. A jak chcą przejąć wodza? Nie dopuszcze, ŻEBY TEGO DOKONALI.
Marsylia:
-Co tu się u licha dzieje?-spytałam.
-Guerre! Bialystok est tombé notre ville bien-aimée. Attendez, vous êtes l'un d'entre eux. Les gens!
-Tuez-le !!!-krzyczeli ludzie w pobliżu.
Nic nie rozumiałam. TO ONI MIELI ROZPĘTAĆ WOJNĘ!!! Nie my. Konie dobrej woli. My? Zaraz... Nie dawno wprowadziło się inne stado na nasze tereny. Tak! Myślą, że jestem jedną z nich. Są bardzo kłotliwi..." 
Stado nazywa się Stado krwi. To oni podrzucają pod drzwi naszych mieszkań martwe źrebięta. Są parszywi...
-Kim jesteś?-zaczął bredzić jakiś koń po polsku.
-Jestem klaczą. Jestem miła. Jestem Polką. Nie jestem zła. Nie jestem oślicą.
-A imię? Ja nazywam się Pedro. Jadę do Białegostoku.-odpowiedział.
-Sandra. Nazywam się Sandra. I wyjeżdżam z tego wariatkowa do Białegostoku, tak jak ty.
-Ty jesteś pewno ze Stada P.-powiedział.
-Tak. A ty pewno Stada K.-mruknęłam.
-Jesteś stadowo wrogiem publicznym numer 1.-burknął.
-A ty dla mnie stadowo.
Oj. Wróg publiczny numer jeden! Co mu powiedzieć? Przecież fajny ogier z niego.
-Zabieram się z Tobą.
-Oki.
Gdy wsiedliśmy do pociągu strasznie śmierdziało w naszym przedziale.
-Co za fujustwo!-zaskrzeczał.
-Co za fujustwo!-powtarzałam.
Śmialiśmy się. Opowiedziałam mu więcej osobie i on tak samo. Gdy dotarliśmy do Białegostoku nie uwierzyłam własnym oczom! Całe nasze tereny spalone. Znalazłam kartkę z napisem :

"Do Sandry- Śmierć, to piąte koło u wozu. Jest niepotrzebna nikomu. Ale nam, Stadzie Krwi jest potrzebna. Z krwi robimy czekoladę, którą podrzucamy źrebiętom pod kopyta, a te się trują. HAHA!!! A, jeszcze sprawa listu, żeby pojechać do Marsyli. Narobiliśmy tam dużo bałaganu, ale Pedra zostawiliśmy. HAHA!!!
                                                                                                                            

                                                                                                                                   STADO KRWI

P.S. Podpaliliśmy Wasz teren. Możesz palnąć Pedra w łeb. Nie znajdziecie nas nigdy!"



Napisane krwią. Tak, palłam Pedra w łeb. Powiedział, że przeprasza. Przeprosiny? Nigdy takich bym nie kupiła. NIGDY! 
-Ania-wrzeszczałam.-Ania!
-Siostra!-krzyknęła Ania, która nadbiegła.-Nie martw się, to są ich tereny, a raczej niczyje. To zabawa Diany z Roksanką! Jak Diana jeszcze była.
-A źrebięta?-spytałam.
-Z pracowni maćka wykradły manekiny.-odpowiedziała.
-A list?-znowu spytałam.
-Poprosiły Tamarę. Ma wszystko co potrzebne do pisania w biurze. Pożyczyła im czerwony długopis.
-One umieją pisać?
-Nie, to długopis na słowa! 

A kto to ten Pedro był?



                                                            KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz